Bałtyk razy dziesięć

Spróbujmy spojrzeć na Bałtyk od dziesięciu różnych stron. W tym celu zaraz zajrzymy pod powierzchnię i poszperamy w jego bogatej historii. Przy okazji wybiegniemy w przyszłość. Reasumując, postaramy się w mniej niż dziesięć minut zmienić wasze dotychczasowe wyobrażenie o tym tak zwanym swojskim morzu. W rzeczy samej, jest o wiele bardziej intrygujące niż może się wydawać. Dajcie się więc zaintrygować. 

Pejzaż, fot. Mateusz Arbatowski

Nieoczywista oczywistość

Nazwa Bałtyk jest dla nas oczywistością, tylko skąd właściwie się wzięła? Mare Balticum po raz pierwszy pojawiło się dziesięć stuleci temu w traktacie autorstwa niemieckiego kronikarza Adama z Bremy. Prawdopodobnie wywodzi się od łacińskiego słowa balteus (pas), chociaż zdania znawców tematu są wciąż podzielone. Natomiast na długo przedtem, w I wieku n.e. rzymski historyk Tacyt określił Bałtyk mianem Morza Swebów, w nawiązaniu do żyjących nad nim germańskich plemion. Kilka stuleci później Ptolemeusz nazwał je Oceanem Sarmackim. Z kolei współcześnie, to co dla nas jest Bałtykiem, dla Estończyków – z racji położenia geograficznego – nazywa się Läänemeri (Morze Zachodnie). Niemcy tymczasem tytułują akwen jako Ostsee (Morze Wschodnie). I tak dalej i tak dalej… Mnogość nazw historycznych i współczesnych może tutaj budzić nie lada zdziwienie. 

Hanza

Już wiele stuleci temu nasze morze było teatrem intensywnych kontaktów gospodarczych. Otóż Liga Hanzeatycka, znana też po prostu jako Hanza, w średniowieczu zrzeszała blisko 200 miast, które prowadziły ze sobą wzmożoną wymianę handlową. W dużej mierze właśnie poprzez wody Bałtyku. Do związku należał m.in. Gdańsk, norweskie Bergen, czy wreszcie stolice Estonii oraz Łotwy, a więc odpowiednio Tallin i Ryga. Natomiast głównym ośrodkiem i miejscem Zjazdów, na których podejmowano wiążące dla wszystkich miast-członków uchwały była Lubeka. Kres – mocno już nadwątlonej i mającej lata świetności dawno za sobą – Hanzie położyła wojna trzydziestoletnia. Na ostatnim Zjeździe w 1669 było obecnych zaledwie 6 miast, wśród nich Gdańsk. Tutaj warto nadmienić, że historia pojawienia się w mieście najsłynniejszego z dzieł, a więc „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga, jest ściśle związaną z Hanzą. 

Tsunami

Tak, na Bałtyku odnotowano tsunami… Mało tego, kilka razy. W 1497 wielka woda siała spustoszenie w okolicach Darłowa i Darłówka. Kronikarze fale tsunami określili mianem „morskiego niedźwiedzia”. Miało to związek z pomrukiem, który towarzyszył wdzierającym się na ląd wodom. Trudno sobie to wyobrazić, ale woda przy brzegu miała wtedy osiągać wysokość przynajmniej 3 metrów i wdarła się jakieś półtora kilometra w głąb lądu. Kolejne tsunami miało miejsce w połowie XVIII wieku. Nawiedziło Rogowo i Mrzeżyno. Do ostatniego doszło w 1779, a ucierpiała m.in. Łeba. Przyczyny pojawienia się fal pozostają nieznane. Pojawiło się kilka hipotez, jedną z nich jest nawet upadek do morskich wód meteorytu. Jednakże bardziej prawdopodobna wydaje się podwodna eksplozja metanu albo trzęsienie ziemi. Czy aby na pewno nasz akwen jest aż tak spokojny, jak zwykło się o nim mówić?

Rekiny

Bałtyk może nie jest Morzem Karaibskim, ale można w nim spotkać rekiny. Naprawdę. U niektórych czytelników w głowie być może zdążyła pojawić się melodia z filmu „Szczęki”, ale proszę się uspokoić. Rekin rekinowi przecież nierówny. W bałtyckich wodach możemy spotkać potencjalnie niegroźne dla człowieka gatunki. Rekinek psi, żarłacz śledziowy czy koleń. Żadnych ludojadów. Szanse takiego zetknięcia są poza tym niewielkie. Dla poprawy nastroju dodajmy, że oprócz rekinów można w nim spotkać również delfiny. 

Pejzaż, fot. Wojciech Radwański

Bezkrólewie

Nasze morze zmaga się z problemem jaki stanowi przełowienie. Dobitnym tego przykładem jest dorsz bałtycki. Z racji swej roli w morskim ekosystemie, zwany wręcz królem Bałtyku. W połowie lat 80. łowiono ponad 100 tysięcy ton dorsza rocznie i w efekcie szybko zaburzono równowagę morskiego ekosystemu. Wedle danych WWF dzisiaj rzadko który dorsz dochodzi do 30 cm, a jeszcze w latach 90. pływały półmetrowe osobniki. Sytuacja jest na tyle poważna, że  Komisja Europejska podjęła decyzję o zakazie połowów dorsza na obszarze wschodniego Bałtyku. Zakaz wszedł w życie na początku 2020 i trwa do tej pory. Na marginesie, ostatnio wstrzymano również połowy łososia. Zakaz dotyczy całego morza. Przyszłość dorsza i odrodzenie jego populacji są mocno niepewne. Czy nasze morze czeka więc „bezkrólewie”?

Cmentarzysko 

Na dnie Bałtyku spoczywają liczne wraki, które przypominają, że był nie tylko teatrem wymiany handlowej, ale również areną działań wojennych. Spośród wszystkich tych wraków, zwłaszcza jeden okryty jest niezwykle mroczną sławą. Naturalnie, MS Wilhelm Gustloff. 30 stycznia 1945 niemiecki okręt wypłynął z Gotenhafen (współcześnie Gdynia) i tego samego dnia radziecki okręt podwodny zatopił statek za pomocą trzech torped. Na pokładzie przebywało około 10 tysięcy osób. W znacznej mierze uciekinierzy z Prus Wschodnich. Cywile oraz wojskowi. Nie udało się dokładnie ustalić, ile z nich straciło tamtego dnia życie. Być może liczba ofiar przekracza 9 tysięcy… Coś, co dla ludzkiej wyobraźni jest trudno przyswajalne. Pewne jest, że była to największa katastrofa morska w dziejach. Wrak spoczywa kilkanaście mil na północny wschód od Łeby. Od 1994 uznany jest za „mogiłę wojenną”, co skutkuje zakazem nurkowania w promieniu poł kilometra. 

Tykająca bomba?

Wraki nie są jedyną pozostałością po II wojnie światowej. Tym, co budzi największe obawy jest broń chemiczna, którą zatopiono na dnie Bałtyku. Odbyło się to w myśl ustaleń konferencji w Poczdamie, gdzie udział brała tzw. Wielka Trójka zwycięskich mocarstw. Jak zwykło się mawiać – co z oczu, to z serca. Niestety ta zasada nie do końca znajduje tutaj potwierdzenie. Pojemniki z bronią korodują i powoli uwalniają swą toksyczną zawartość. Na dnie Bałtyku znajduje się około 40 tysięcy ton broni chemicznej. Ponad ¼ z tego stanowią bojowe środki trujące. Przykładowo jednym z nich jest tabun, który klasyfikuje się jako broń masowego rażenia. Problem broni chemicznej pozostaje nierozwiązany, a upływający czas działa na niekorzyść. Temat jest medialny i wokół zdążyło pojawić się wiele mitów. Niekiedy o apokaliptycznej skali, mówiących o niechybnej zagładzie morza. Prawda leży gdzieś pośrodku, ale niewątpliwie potrzebne są zdecydowane kroki. W ubiegłym roku Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą UE do oczyszczenia Morza Bałtyckiego z wraków statków i broni chemicznej z okresu II wojny światowej. Teraz czas na czyny. 

Wieżowiec 

Nie trzeba być ekspertem w sprawach geografii, żeby wiedzieć, że Poznań nie leży nad Morzem Bałtyckim. Ten fakt nie ulega chyba wątpliwości. Co więc robi na tej liście? Stolica Wielkopolski może bowiem pochwalić się okazałym wieżowcem, który nazywa się właśnie Bałtyk. Skąd w ogóle taki pomysł? Nazwa jest ukłonem w stronę kina „Bałtyk”, które przez lata mieściło się w miejscu, gdzie dzisiaj wznosi się architektoniczna wizytówka miasta (otwarta w 2017). Budynek robi wrażenie, nie mniej, prawdziwy Bałtyk jest przecież tylko jeden.

Atomowe morze

Energia atomowa budzi emocje, jak chyba żadna inna. Nad Bałtykiem znajdziemy kilka działających elektrowni atomowych (m.in. w Finlandii oraz Szwecji). Kolejne są w budowie. Polska przymierza się do budowy własnej od kilkudziesięciu lat. Zaawansowane plany były jeszcze w ubiegłym tysiącleciu, czego dowodem owiana złą sławą i niedokończona elektrownia w Żarnowcu. Nieopodal tego tzw. Żarnobyla ma powstać nasza pierwsza elektrownia atomowa (Lubiatowo-Kopalino). Reaktory będą chłodzone wodą z dna morza. Budowa powinna ruszyć w 2026, a całość ma być gotowa… w latach 40. Lepiej wróćmy do teraźniejszości. 

Co na to NATO

Rok 2022 pod wieloma względami zapisze się w historii jako (kolejny po 2020) moment zwrotny. Nie ma tutaj wątpliwości. Efektem wydarzeń, które rozpoczęły się 24 lutego jest fakt, że praktycznie cały basen morza znajdzie się pod kontrolą państw NATO. Finlandia i Szwecja niebawem staną się pełnoprawnymi członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego i zakończą historyczny okres neutralności. Oznacza to kolejną metamorfozę w dziejach tego niespokojnego akwenu. Bałtyk za sprawą rosyjskiej agresji przeistacza się niejako w morze NATO-wskie. Jego przyszłość stoi pod znakiem – czy wręcz – wieloma znakami zapytania. Ekologicznym, militarnym, ale także europejskim w obliczu napięć wewnątrz Wspólnoty. 

Na tym zakończmy. Sugerujemy rozpocząć dalsze poszerzanie horyzontów już na własną rękę. Bałtyk jest zdecydowanie ciekawszy niż może się, to na pierwszy rzut oka wydawać. Potrafi zaintrygować. A w imię – dobrze pojętego – lokalnego patriotyzmu, pamiętajmy, że 22 marca obchodzimy Światowy Dzień Ochrony Morza Bałtyckiego.